Szary poranek, szare skrzydła.
Dlaczego?
Może to brzmieć pesymistycznie. Wszystko szare. Ale jak poranek może być kolorowy? Słońce wschodzi, powoli oświetlając świat. Wszystko jest wyblakłe. Szare. Nawet ludzie. Umysł jeszcze zaspany. W głowie ciepły koc i kawa...
Szarość...
Szare skrzydła?
Powinny być białe. Albo czarne. Czarny. Ciemność. Lepka, gęsta. Powoli pochłania.
Boję się ciemności.
Więc białe. To dlaczego szare?
Spróbuj iść tak, żeby się nie pobrudzić.
niedziela, 25 września 2016
sobota, 24 września 2016
Euforia /One Shot
I nie musimy robić nic. Nie słuchać nikogo. Nie patrzeć. Nie myśleć. Być, żyć i oddychać.
Wstaję rano. Rano. O trzeciej nad ranem. Po cichu. Mama jest w pokoju obok. Po kolei.
Szafa. Ubrania. Potem okno. Wyskakuję. Nie jest wysoko. Ale za to ciemno. I zimno. Przechodzę przez bramkę. Dzwonię do Aleksa.
- Wstawaj.
- Czekam już tam gdzie zawsze.
- A to nowość.
Rozmawiamy całą drogę. Aż trzy minuty. Od razu zarzuca mi na ramiona bluzę. Widzi jak drżę. Uśmiecham się tylko i szturcham go w ramię. Idziemy.
Na miejscu jesteśmy już po kilku minutach. Cisza. Nie ma nawet wiatru.
- Czuję się jak w horrorze.
Aleks zawsze lubił mnie straszyć.
Stajnia. Wchodzimy. Niektóre leżą. Inne śpią na stojąco. Kilka powoli je siano.
- Nie zamyślaj się. - Aleks macha mi dłonią przed twarzą.
Mruczę coś tylko. Bierzemy dwa ogłowia. Idę po cichu przez całą stajnię.
- Eve, wstawaj.
Klacz podnosi łeb i patrzy zniesmaczona. Głaszczę ją po szyi i zakładam ogłowię. Wyprowadzam. Aleks już stępuje z Zorro po placu.
- No ile można? Znów gadacie o babskich sprawach?
Prycham tylko. Szybko czyszczę klacz. Biorę dwa kaski i wsiadam. Jeden zakładam ja. Drugi podaję chłopakowi.
- Aleks, nie dyskutuj - warczę, kiedy chce odłożyć kask.
Jedziemy. Wreszcie. Jest cicho. Zaczyna świtać. Nasze oddechy zamieniają się w białe obłoki.
Zawsze milczymy. Słowa nie są potrzebne. Tylko oddech. Tak jak one... Mowa ciała. Spokój. Bez krzyków, niezrozumienia. Myślenia.
Szary poranek. Dwa konie. Kasztan i śnieżynka. Dwie osoby. Jak młode łodygi, pną się wciąż wyżej. Chcą dotknąć słońca. Jak Ikar. Zanim pochłonie ich lodowata woda dorosłego życia.
- Myślisz, że to koniec? - szepcze - Że to jeden z naszych ostatnich wypadów?
- Nie chcę myśleć.
Wyrwałam się do przodu. Galop. Wiatr. Kopyta, które rytmicznie uderzają o ziemię. Aleks, który mnie goni. Uśmiecham się...
Wracamy koło piątej rano. Obok siebie. Lubię jeździć bez siodła. Jakoś tak. Znów milczymy. Żeby ta chwila trwała wiecznie.
Mijają dni, miesiące, lata. Wstaję. Żeby nie obudzić męża i córek. Szafa. Ubrania. Potem okno.
Dostaję bluzę od Aleksa. Chwilę rozmawiamy o rodzinie. Pracy. Życiu?
Wchodzimy. Śpią. Lub jedzą. Biorę oglowie. Idę. Wyprowadzam klacz. Zabieram dwa kaski. Jeden zakładam sobie. Drugi Aleksowi. Jedziemy.
Po chwili zanurzamy się w gęstej zieleni, znów ścigając się z życiem i marzeniami.
Uśmiecham się i głaszczę szyję klaczy.
Wstaję rano. Rano. O trzeciej nad ranem. Po cichu. Mama jest w pokoju obok. Po kolei.
Szafa. Ubrania. Potem okno. Wyskakuję. Nie jest wysoko. Ale za to ciemno. I zimno. Przechodzę przez bramkę. Dzwonię do Aleksa.
- Wstawaj.
- Czekam już tam gdzie zawsze.
- A to nowość.
Rozmawiamy całą drogę. Aż trzy minuty. Od razu zarzuca mi na ramiona bluzę. Widzi jak drżę. Uśmiecham się tylko i szturcham go w ramię. Idziemy.
Na miejscu jesteśmy już po kilku minutach. Cisza. Nie ma nawet wiatru.
- Czuję się jak w horrorze.
Aleks zawsze lubił mnie straszyć.
Stajnia. Wchodzimy. Niektóre leżą. Inne śpią na stojąco. Kilka powoli je siano.
- Nie zamyślaj się. - Aleks macha mi dłonią przed twarzą.
Mruczę coś tylko. Bierzemy dwa ogłowia. Idę po cichu przez całą stajnię.
- Eve, wstawaj.
Klacz podnosi łeb i patrzy zniesmaczona. Głaszczę ją po szyi i zakładam ogłowię. Wyprowadzam. Aleks już stępuje z Zorro po placu.
- No ile można? Znów gadacie o babskich sprawach?
Prycham tylko. Szybko czyszczę klacz. Biorę dwa kaski i wsiadam. Jeden zakładam ja. Drugi podaję chłopakowi.
- Aleks, nie dyskutuj - warczę, kiedy chce odłożyć kask.
Jedziemy. Wreszcie. Jest cicho. Zaczyna świtać. Nasze oddechy zamieniają się w białe obłoki.
Zawsze milczymy. Słowa nie są potrzebne. Tylko oddech. Tak jak one... Mowa ciała. Spokój. Bez krzyków, niezrozumienia. Myślenia.
Szary poranek. Dwa konie. Kasztan i śnieżynka. Dwie osoby. Jak młode łodygi, pną się wciąż wyżej. Chcą dotknąć słońca. Jak Ikar. Zanim pochłonie ich lodowata woda dorosłego życia.
- Myślisz, że to koniec? - szepcze - Że to jeden z naszych ostatnich wypadów?
- Nie chcę myśleć.
Wyrwałam się do przodu. Galop. Wiatr. Kopyta, które rytmicznie uderzają o ziemię. Aleks, który mnie goni. Uśmiecham się...
Wracamy koło piątej rano. Obok siebie. Lubię jeździć bez siodła. Jakoś tak. Znów milczymy. Żeby ta chwila trwała wiecznie.
Mijają dni, miesiące, lata. Wstaję. Żeby nie obudzić męża i córek. Szafa. Ubrania. Potem okno.
Dostaję bluzę od Aleksa. Chwilę rozmawiamy o rodzinie. Pracy. Życiu?
Wchodzimy. Śpią. Lub jedzą. Biorę oglowie. Idę. Wyprowadzam klacz. Zabieram dwa kaski. Jeden zakładam sobie. Drugi Aleksowi. Jedziemy.
Po chwili zanurzamy się w gęstej zieleni, znów ścigając się z życiem i marzeniami.
Uśmiecham się i głaszczę szyję klaczy.
Ja Jestem Normalny /One Shot
Myślałeś kiedyś czym jest życie? Ale tak naprawdę. Czym jest to wszystko. To po co jesteś. Czemu oddychasz tym powietrzem, a nie na przykład gorącem Afryki?
Dlaczego tęsknisz za tą osobą... A nie za kimś innym. Jak to jest, że uzależniamy się od emocji.
Zastanawiam, myślę i patrzę. Co dziś nami kieruje? Nami ludźmi. Jakieś zwierzęce instynkty?
Są ferie zimowe. Kilka dni wolnego. Na dworze nie ma dzieci. Jestem ja. Głupi, młody dorosły z marzeniami dziecka.
Co złego jest w tym, że lubię różowy? Mam blond włosy? Jestem chudy i nie lubię ćwiczyć.
Myślę czasem jak to jest. Dzielimy się na jakieś grupy społeczne. Bogaci? Biedni? Chorzy? Zdrowi? Sławni? Normalni? Głupi?
Często, wieczorem lub w środku dnia, idę do łazienki. Rozbieram się i staję przed lustrem. I patrzę. Znów myślę. Mam takie same ciało jak każdy chłopak. Trochę inne niż dziewczyna. Moja skóra może jest bledsza. Biała. Włosy może jasne. Ale ja jestem taki sam. Jak inni. Czemu więc ludzie mnie omijają? Dlaczego trafiam do jakiegoś obozu chorych? Gdzie każdy mnie omija. Co mogę poradzić, że moje mięśnie pracują inaczej? Nie umiem utrzymać uśmiechu ani prawidłowo mówić. Ja jestem okej. Normalny. Umiem myśleć. Lubię rysować. Tak samo biegać...
Nie mogłem dogadać się z ekspedientką. Ona nie rozumiała migowego, ja nie umiałem powiedzieć "poproszę loda truskawkowego".
Usiadłem na ławce koło sklepu. Było mi smutno. Bo się starałem.
Dziś było ciepło, jak na zimę. A byłem tu tylko ja. Chodziłem po parku. Było tylko kilka ptaków. Wyjąłem z plecaka bułkę i porwałem na małe kawałeczki. Rzuciłem im...
Znów myślałem. Jaki człowiek jest potężny. A jak bardzo głupi. Cały świat leży u jego stóp. A nie umie zapewnić wszystkiego swojemu gatunkowi. Kto zainteresuje się takim krukiem? Jest ich dużo, nic się nie stanie jak kilka umrze z głodu.
A te ptaki które odlatują na zimę? Ile siły muszą mieć w skrzydłach, żeby lecieć tak daleko.
Często słyszę, że zwierzęta są głupie. Nie takie jak człowiek. Rządzą się prawami natury. Nie myślą. Są.
Czy to nie leszpe? Być i żyć. Bez niczego... A tak? Ile ludzi myśli. Traci wszystko. Potem tańczy na sznurku.
Ja jestem normalny, naprawdę. To, że czasem mam problem z poruszaniem się czy mową nic nie znaczy. Moje mięśnie są popsute. Nie mówię, że jesteś niedorozwojem, kiedy biegniesz zapłakana przez miasto. Kiedy krzyczysz. Czy jesteś. Ja tylko jestem...
- P...ee...aaa...ooo? Mm mm.... iii... aaaa?
- Pijak.
Stukot obcasów tej kobiety dalej rozbrzmiewa mi w głowie. Przecież jak nie piję! To nie... Ja mówiłem! Spiewałem w języku "normalnych" ludzi!
Przepraszam? Pomoże mi pani kupić loda?
Ona nie znała migowego. Mogę powiedzieć, że jest głupia? Albo, że to niedorozwój? Pijaczka? Przecież dla mnie ten język jest normalny jak dla innych otwieranie ust!
Chciałbym się do kogoś przytulić. Móc rozmawiać... Czemu ja przerażam? Tym, że jestem inny? Ale... tyle nastolatków dąży do tego, żeby być innym. Od reszty. Od całego świata. Żeby być zauważonym.
Mnie zawsze widać. Kiedy chodzę. Próbuje mówić. Kiedy się uśmiecham. Czemu wtedy spojrzenie innych... jest dziwne? Ja tylko jestem...
- Eey! Ooo! Eeciee. Eee. Ooaaa!
Uśmiechałem się do psa. Był duży. Patrzył na mnie brązowymi oczami i merdał ogonem.
- Hej, Murzynek, co się dzieje?
Do psa podeszła dziewczyna. Była bardzo ładna. Miała brązowe włosy i ciemne oczy. Mogła być nawet ludzkim wcieleniem tego psa.
- Masz nowego kolegę, Murzynek?
Spojrzała na mnie.
Ja się usmiechnąłem.
- Iga - wyciągnęła w moją stronę dłoń.
Ostrożnie uścisnąłem jej delikatne palce. Wskazałem na wyszyty napis na mojej kurtce.
- Bartek?
Pokiwałem głową i znów się usmiechnąłem. Spojrzałem na Murzynka.
- Lubi cię.
Jeszcze szerzej się usmiechnąłem. Delikatnie wyciągnąłem dłoń i go pogłaskałem. Polizał moje palce. Był cudowny... Przyłożyłem rękę do serca.
- Oj, tak. Murzynek jest bardzo kochany. Może chcesz poznać jego przyjaciół?
Kiwałem głową, drapiąc Murzynka za uchem.
Nie było daleko. Iga całą drogę opowiadała o schronisku. Ja rzucałem piłkę Murzynkowi
Psy i szczeniaki wchodziły mi na kolana. Lizały po twarzy. Ja się śmiałem. Razem z Igą.
Pomagałem jej roznosić karmę i wodę. Spojrzałem na jednego psa. Był malutki. Wiercił się niespokojnie i krążył w kółko... Jakby nie mógł znaleźć miski...
Nie myślałem długo. Po prostu dołożyłem karmę i podszedłem do niego.
- Ooo...
Musiałem się odezwać. Żeby się nie bał. Wziąłem go delikatnie na ręce. Cicho pisnął ale potem zaczął węszyć. Pogłaskałem go po pyszczku. Na oczkach miał dziwną mgłę... Położyłem go przy misce. Od razu zaczął jeść.
- To Mika. Ona nie widzi.
Spojrzałem na Igę a potem na małego pieska. Cała szara z kręconą sierścią. Czy inne psy też jej nie lubią? Jak mnie?
Zrobiło mi się smutno. Kiedy skończyła jeść, wziąłem ją na ręce. Przytuliłem. Czułem jak małe łapki opierają się o mój tors.
- Ooam ee...
- Ona na pewno też cię pokocha. Całym serduszkiem.
Przechodziłem do schroniska codziennie. Uczyłem Mike dźwięków, zapachów. Poruszania się. Zabaw. Była kochana. Na pewno mnie kochała. Tak mówiła Iga. Ona nie może się mylić.
Pewnego dnia jej nie było. Nigdzie. Ani na wybiegu ani w środku... Nawet u weterynarza... Poszukałem Igi. Była smutna.
- Mike adoptowano. Ma teraz inny dom...
Wtedy ja zacząłem płakać. Czy będą tam złe psy? Nowi ludzie wiedzą, że nie lubi krzyków? Czy ona...
Iga mnie przytuliła. Delikatnie objęła wokół pasa i pogłaskała po plecach. Ja dalej płakałem... Też ją przytuliłem. Ciepło...
Poszliśmy na spacer. Kupiła mi nawet ulubione lody truskawkowe. To było bardzo miłe.
Poszedłem spać. Znów byłem z Miką. Biegaliśmy razem. A ja spiewałem... Pięknie. Zawsze tak jak chciałem śpiewać... Od serca.
Widzę z góry... Mika ma małe szczeniaczki. Iga czyści Murzynka. A ja śpiewam.
- Kocham was.
Dlaczego tęsknisz za tą osobą... A nie za kimś innym. Jak to jest, że uzależniamy się od emocji.
Zastanawiam, myślę i patrzę. Co dziś nami kieruje? Nami ludźmi. Jakieś zwierzęce instynkty?
Są ferie zimowe. Kilka dni wolnego. Na dworze nie ma dzieci. Jestem ja. Głupi, młody dorosły z marzeniami dziecka.
Co złego jest w tym, że lubię różowy? Mam blond włosy? Jestem chudy i nie lubię ćwiczyć.
Myślę czasem jak to jest. Dzielimy się na jakieś grupy społeczne. Bogaci? Biedni? Chorzy? Zdrowi? Sławni? Normalni? Głupi?
Często, wieczorem lub w środku dnia, idę do łazienki. Rozbieram się i staję przed lustrem. I patrzę. Znów myślę. Mam takie same ciało jak każdy chłopak. Trochę inne niż dziewczyna. Moja skóra może jest bledsza. Biała. Włosy może jasne. Ale ja jestem taki sam. Jak inni. Czemu więc ludzie mnie omijają? Dlaczego trafiam do jakiegoś obozu chorych? Gdzie każdy mnie omija. Co mogę poradzić, że moje mięśnie pracują inaczej? Nie umiem utrzymać uśmiechu ani prawidłowo mówić. Ja jestem okej. Normalny. Umiem myśleć. Lubię rysować. Tak samo biegać...
Nie mogłem dogadać się z ekspedientką. Ona nie rozumiała migowego, ja nie umiałem powiedzieć "poproszę loda truskawkowego".
Usiadłem na ławce koło sklepu. Było mi smutno. Bo się starałem.
Dziś było ciepło, jak na zimę. A byłem tu tylko ja. Chodziłem po parku. Było tylko kilka ptaków. Wyjąłem z plecaka bułkę i porwałem na małe kawałeczki. Rzuciłem im...
Znów myślałem. Jaki człowiek jest potężny. A jak bardzo głupi. Cały świat leży u jego stóp. A nie umie zapewnić wszystkiego swojemu gatunkowi. Kto zainteresuje się takim krukiem? Jest ich dużo, nic się nie stanie jak kilka umrze z głodu.
A te ptaki które odlatują na zimę? Ile siły muszą mieć w skrzydłach, żeby lecieć tak daleko.
Często słyszę, że zwierzęta są głupie. Nie takie jak człowiek. Rządzą się prawami natury. Nie myślą. Są.
Czy to nie leszpe? Być i żyć. Bez niczego... A tak? Ile ludzi myśli. Traci wszystko. Potem tańczy na sznurku.
Ja jestem normalny, naprawdę. To, że czasem mam problem z poruszaniem się czy mową nic nie znaczy. Moje mięśnie są popsute. Nie mówię, że jesteś niedorozwojem, kiedy biegniesz zapłakana przez miasto. Kiedy krzyczysz. Czy jesteś. Ja tylko jestem...
- P...ee...aaa...ooo? Mm mm.... iii... aaaa?
- Pijak.
Stukot obcasów tej kobiety dalej rozbrzmiewa mi w głowie. Przecież jak nie piję! To nie... Ja mówiłem! Spiewałem w języku "normalnych" ludzi!
Przepraszam? Pomoże mi pani kupić loda?
Ona nie znała migowego. Mogę powiedzieć, że jest głupia? Albo, że to niedorozwój? Pijaczka? Przecież dla mnie ten język jest normalny jak dla innych otwieranie ust!
Chciałbym się do kogoś przytulić. Móc rozmawiać... Czemu ja przerażam? Tym, że jestem inny? Ale... tyle nastolatków dąży do tego, żeby być innym. Od reszty. Od całego świata. Żeby być zauważonym.
Mnie zawsze widać. Kiedy chodzę. Próbuje mówić. Kiedy się uśmiecham. Czemu wtedy spojrzenie innych... jest dziwne? Ja tylko jestem...
- Eey! Ooo! Eeciee. Eee. Ooaaa!
Uśmiechałem się do psa. Był duży. Patrzył na mnie brązowymi oczami i merdał ogonem.
- Hej, Murzynek, co się dzieje?
Do psa podeszła dziewczyna. Była bardzo ładna. Miała brązowe włosy i ciemne oczy. Mogła być nawet ludzkim wcieleniem tego psa.
- Masz nowego kolegę, Murzynek?
Spojrzała na mnie.
Ja się usmiechnąłem.
- Iga - wyciągnęła w moją stronę dłoń.
Ostrożnie uścisnąłem jej delikatne palce. Wskazałem na wyszyty napis na mojej kurtce.
- Bartek?
Pokiwałem głową i znów się usmiechnąłem. Spojrzałem na Murzynka.
- Lubi cię.
Jeszcze szerzej się usmiechnąłem. Delikatnie wyciągnąłem dłoń i go pogłaskałem. Polizał moje palce. Był cudowny... Przyłożyłem rękę do serca.
- Oj, tak. Murzynek jest bardzo kochany. Może chcesz poznać jego przyjaciół?
Kiwałem głową, drapiąc Murzynka za uchem.
Nie było daleko. Iga całą drogę opowiadała o schronisku. Ja rzucałem piłkę Murzynkowi
Psy i szczeniaki wchodziły mi na kolana. Lizały po twarzy. Ja się śmiałem. Razem z Igą.
Pomagałem jej roznosić karmę i wodę. Spojrzałem na jednego psa. Był malutki. Wiercił się niespokojnie i krążył w kółko... Jakby nie mógł znaleźć miski...
Nie myślałem długo. Po prostu dołożyłem karmę i podszedłem do niego.
- Ooo...
Musiałem się odezwać. Żeby się nie bał. Wziąłem go delikatnie na ręce. Cicho pisnął ale potem zaczął węszyć. Pogłaskałem go po pyszczku. Na oczkach miał dziwną mgłę... Położyłem go przy misce. Od razu zaczął jeść.
- To Mika. Ona nie widzi.
Spojrzałem na Igę a potem na małego pieska. Cała szara z kręconą sierścią. Czy inne psy też jej nie lubią? Jak mnie?
Zrobiło mi się smutno. Kiedy skończyła jeść, wziąłem ją na ręce. Przytuliłem. Czułem jak małe łapki opierają się o mój tors.
- Ooam ee...
- Ona na pewno też cię pokocha. Całym serduszkiem.
Przechodziłem do schroniska codziennie. Uczyłem Mike dźwięków, zapachów. Poruszania się. Zabaw. Była kochana. Na pewno mnie kochała. Tak mówiła Iga. Ona nie może się mylić.
Pewnego dnia jej nie było. Nigdzie. Ani na wybiegu ani w środku... Nawet u weterynarza... Poszukałem Igi. Była smutna.
- Mike adoptowano. Ma teraz inny dom...
Wtedy ja zacząłem płakać. Czy będą tam złe psy? Nowi ludzie wiedzą, że nie lubi krzyków? Czy ona...
Iga mnie przytuliła. Delikatnie objęła wokół pasa i pogłaskała po plecach. Ja dalej płakałem... Też ją przytuliłem. Ciepło...
Poszliśmy na spacer. Kupiła mi nawet ulubione lody truskawkowe. To było bardzo miłe.
Poszedłem spać. Znów byłem z Miką. Biegaliśmy razem. A ja spiewałem... Pięknie. Zawsze tak jak chciałem śpiewać... Od serca.
Widzę z góry... Mika ma małe szczeniaczki. Iga czyści Murzynka. A ja śpiewam.
- Kocham was.
piątek, 23 września 2016
Zacznijmy.
Cześć Wszystkim na moim nowym blogu!
Może wygląd pozostawia wiele do życzenia, ale raczej informatyka to moja słaba strona.
Jestem Alex, mam szare oczy i jestem w liceum.
Można będzie tu znaleźć różne prace pisemne.
Nie będzie tu fanfiction.
Zapraszam.
:)
Na zdjęciu ja. W kawałku :>
Może wygląd pozostawia wiele do życzenia, ale raczej informatyka to moja słaba strona.
Jestem Alex, mam szare oczy i jestem w liceum.
Można będzie tu znaleźć różne prace pisemne.
Nie będzie tu fanfiction.
Zapraszam.
:)
Na zdjęciu ja. W kawałku :>
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
