Cześć wszystkim.
Przedstawiam nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie.
Przedstawiam nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie.
Jeśli ktoś znajdzie jakiś błąd, proszę o wskazanie :)
Pisane dla Ali
Zdjęcie autorstwa Marysi Nalepy
Prolog
Siedział na
krawędzi dachu. Długo. Zaczęło powoli świtać. Jak na złość
nie padało. W takich scenach powinno padać. W książkach jakie
czytał zawsze padało.
Kolejny raz zrzucił
czarne piórko. Patrzył, jak powoli spadało w dół. Jak tak dalej
pójdzie, będzie wyglądać jak oskubana kura, z dziwną mutacją
genetyczną.
Był dziwny.
Zamachał nogami.
Miał ochotę zdjąć buty – nosił je cały dzień. Zarzucił na
głowę kaptur, zanim uporczywe promienie słońca zaczęły dawać
mu się we znaki. Nie lubił go. Tego całego ciepła, opalania się,
krótkich spodenek.
Kolejne pióro.
Było wręcz
idealne. Duże, piękne, czarne jak noc, lśniące w słońcu,
opadające coraz niżej, w stronę ulicy. Jakby wykonywało swój
ostatni taniec przed śmiercią.
Co wielkiego by się
stało, gdyby skoczył? Ktoś by go zobaczył? Raczej uszkodziłby
asfalt. Ewentualnie jakąś ławkę. Nie widział dokładnie co było
na dole.
Spojrzał jeszcze
raz w górę. Chmury zaczęły się robić coraz jaśniejsze. Bawił
się, stukając palcami w krawędź. Jak długo będzie to jeszcze
robić? Nogi tak fajnie zwisały.
Schował dłonie w
rękawy bluzy, tak jak Jackson, kiedy było mu zimno lub Max, kiedy
chciał się ukryć.
Skoczył.
*
Słyszała jak
wstał. Wyszedł z pokoju. Nie zamknął drzwi. Chodził w kółko po
kuchni i usiadł na podłodze. Wiedziała co robi. Prawdopodobnie
ryczał jak małe dziecko, starając się jej nie obudzić.
Wstała.
Zarzuciła na siebie
bluzę i wyszła z pokoju. Na boso weszła do kuchni.
- Przeziębisz się,
Jackson.
Blondyn schował
tylko dłonie w rękawy i odwrócił wzrok. Dziewczyna westchnęła.
Rzuciła w niego bluzą, Sam chyba umie ją założyć…
Wyciągnęła z
lodówki mleko, a z szafki kakao. Zapaliła gaz.
- Co tym razem? Nie
ma nowego sezonu tych pedalskich kucyków?
- Przestań udawać,
że cię to nie rusza. Byłyście przyjaciółkami.
- Kiedy ostatni raz
płakałam? Przestań się użalać.
Chłopak się już
nie odezwał. Westchnęła. Wlała mleko do rondelka i kucnęła przy
nim. Wsunęła jego dłonie w rękawy bluzy. Miała dziurę na
plecach.
- To Adriena. Znowu
kradniesz bluzy.
Odgarnęła mu blond
grzywkę z oczu i zaciągnęła do salonu. Wróciła do kuchni.
Skończyła robić kakao. Postawiła na stole, przed chłopakiem,
kubek z napojem. Pewnie i tak nie wypije. Za słodkie czy coś.
Spojrzała na niego. Nikłe światło z kuchni oświetlało jego
bladą twarz. Jasne blond włosy sterczały na wszystkie strony.
Malinowe usta były suche i spękane a duże szare oczy przymknięte.
Słodki i dziewczęcy Jackson wyparował. Nawet różowa koszulka z
My Little Pony nie ratowała sytuacji.
Zapatrzyła się na
niego tak bardzo, że dopiero kiedy białe pióra zaczęły łaskotać
ją w nos. Rozłożył skrzydła. Automatycznie zaczęła wodzić
opuszkami po delikatnej strukturze. Od kiedy stała się niańką?
Blondyn zasnął
obejmując się ciasno ramionami.
*
Biegł coraz
szybciej, starając się nad sobą zapanować. Ale łzy leciały
dalej. Oddechu zaczęło mu brakować już, jak mijał sklep miłej
pani, która zawsze dawała mu zniżki na lizaki. Trzy ulice
wcześniej.
Dyszał. Nienawidził
tego uczucia. Kiedy coś go goniło, łapało, nie mógł się
wydostać. Mimo, że lekarz mówił mu wiele razy: „to siedzi w
twojej głowie”, nie mógł uciec. Szybko doszedł do wniosku, że
jest szalony. Bardzo chciał teraz do kogoś zadzwonić, ale
zwyczajnie nie potrafił.
Osunął się po
ścianie i objął kolana ramionami. Pozwolił sobie przez kilka
minut płakać, chowając dłonie w rękawy. Czemu wyszedł z domu?
Chociaż rano czuł się nawet dobrze…
Zerwał się i
zaczął biec. Im bardziej zmęczony będzie, tym szybciej zaśnie.
Mniej będzie myśleć.
A jak dobrze mu się
śpi w tych chudych ramionach blondyna o malinowym zapachu, lub
silnych i bezpiecznych Adriena. Optymalnie, kolana Yuki też były
spoko.
Ktokolwiek. Nawet
ten głupi i niezdarny chłopak z jego ulicy. Zawsze mówił mu cześć
i chodzili razem na lizaki. Chciałby spotkać kogokolwiek…
Wpadł do domu i
szybko wziął odpowiednie tabletki. Zdjął tylko buty i padł na
łóżko. Słuchał przez chwilę szybkiego bicia swojego serca i
urywanego oddechu. Pewnie będzie miał koszmary. Pewnie w nocy
będzie szukał wody. Będzie…
Zasnął.
*
Dreptał dzielnie na
dziewiąte piętro, niosąc zakupy, dla miłej starszej pani. Jakoś
trzeba zarobić, na te sportowe buty, nie?
I wodę truskawkową
dla Maxa. Uwielbia wodę truskawkową. Czy też na gumki. Do włosów.
Dla tej ślicznej dziewczyny, Samanthy. Nigdy ich nie miała. Klepała
go wtedy po głowie, mówiąc, że jest słodki i kochany. Nawet nie
zauważyli, kiedy to stało się ich tradycją. On daje jej gumki –
ona niszczy mu fryzurę.
Poprawił ubranie i
zapukał kilka razy do drzwi. Potem oparł się o ścianę i zaczął
przeglądać telefon. Starsze panie potrzebują chwili, żeby dojść
do drzwi.
Dokładnie wtedy,
kiedy Sam, napisała do niego, że nie będzie jej na treningu,
staruszka otworzyła drzwi.
Schował telefon i
uśmiechnął się najmilej jak potrafił. Zdjął posłusznie buty i
wszedł do środka, zręcznie uciekając przed kotem, którego celem
życiowym, było zmasakrowanie jego seksownych łydek.
Rozpakował zakupy,
przeskakując z nogi na nogę. Kot miał dziś jakiś napad
wściekłości. Syczał i fukał. Przecież nie wyjdzie stąd z
poranioną łydką. Jeszcze się wykrwawi czy coś.
- Psik, kocie,
zobacz czy cię nie ma w salonie – mruknął i rzucił mu kawałek
ryby, którą właśnie wkładał do lodówki.
- Będę śmierdział
– westchnął i wytarł dłoń w spodnie.
Uciekł przed kotem,
odbierając od kobiety zapłatę za zrobienie zakupów. Kiedy zbiegał
ze schodów i chował pieniądze do kieszeni, zastanawiał się czy
warto poświęcać swoje łydki, dla kilku groszy, za które nie kupi
nawet fajnej bluzy. Wzdrygnął się.

Ho Ho Ho
OdpowiedzUsuńDla mnie powiadasz?
Bardzo dziękuję,
Intrygują mnie te postacie,
Czekam na więcej, przecież wiesz,
Jestem kilka błędów składniowych, ale wybaczam, każdy je robi,
Są słodcy.
Tak, dla Ciebie;
UsuńA proszę.
Bardzo się cieszę;
Kiedyś znajdę te błędy.
Słodcy powiadasz?
Hej, bo powinno być jest. Poprawiam. Dekiel wołowy.
Usuń